jesteś? W domu? <br>- Daniel? Nie. Jadę do Espozito.<br>- Cholera. <br>- A co? <br>- Potrzebuję numer Swansona. <br>- Tego adwokata? <br>- No. Zostawiłem e-notatnik w Londynie, a wiem, że do terminarza go nie przepisałem, ani nie przekopiowałem bazy do satki. <br>- Na co ci tam Swanson? <br>- Muszę się jakoś urwać; pamiętasz, mówiłem ci o tutejszych maoistach... <br>- Aha, skansen dwudziestego wieku z żywymi atrakcjami. <br>- Możesz sobie żartować, ale dostałem potwierdzenie, że parę tysięcy tych pojebańców idzie przez granicę prosto na nas i nie mam zamiaru... <br>Cisza tu i cisza tam.<br>- Daniel? <br>- ... <br>- Daniel? <br>- ... <br>- Daniel, do cholery, nie rób takich kawałów! <br>- ... <br>- Jezu, Daniel! <br>Obaj mieli kałasznikowy, proletariusze wszystkich krajów