Michigan, przy Navy Pier.<br><br>Nad ciemną wzburzoną wodą <foreign lang="eng">jumbo jety</> odprawiają swój godowy taniec.<br><br>Transoceaniczne liniowce, ledwo widoczne we mgle, suną z południa na<br>północ jak paciorki nanizane na linię horyzontu.<br><br>Za mną <foreign lang="eng">Downtown</>.<br><br>Pod ciemnym, wzburzonym niebem lśniące sztylety <orig>antykościołów</>.<br><br>W wąwozach ulic wiruje ludzki pył.<br><br>Wnet noc pochłonie marcepanowe domki <foreign lang="eng">Gold Coast</>, śmietnikowe rudery<br><foreign lang="eng">Blue Island</>.<br><br>Wnet rozjarzą się wstęgi autostrad, kryształowe kopuły banków.<br><br>Patrzę na to niepojęte miasto i pytam:<br><br>Gdzie jest Arkadia, w której szukaliśmy schronienia przed grozą<br>dziennika telewizyjnego, pierwszomajowego pochodu, milicyjnej suki?<br><br>Gdzie jest Bogini, której składaliśmy w ofierze tryumfalne poematy?<br><br>Mówię do niej, jakby