napady zamieniły się niebawem w regularną wojnę, z tysiącami ofiar po obu walczących stronach.<br>W noc wigilijną major Dade z oddziałem stu żołnierzy wyruszył z fortu King, mając rozkaz poskromienia rebeliantów i schwytania ich przywódcy. Wlekli za sobą sześciofuntową armatę, która miała odegrać decydującą rolę w bitwie z czerwonoskórymi. Forsowny marsz trwał trzy dni. Rankiem czwartego dnia wpadli w zasadzkę przygotowaną sprytnie przez Wodza Wodzów - Micanopę. Zginął prawie cały oddział. Tylko jeden żołnierz zdołał się uratować i dotarł do fortu Brook nad zatoką Tampa z hiobową wieścią o klęsce białych. Tymczasem ze stu osiemdziesięciu Seminoli biorących udział w tym starciu tylko