Ksiądz Koszyczek, siwy gołąb, czernią wybornej tabaki nieco tylko splamiony, oczekiwał w upojeniu na wieści ostateczne, co się oznajmią srebrnym graniem trąb <page nr=105>.<br>Nie było ich jeszcze, gdy spadły pierwsze śniegi. Potem widać - przebrnąć nie mogły, gdyż zaczęły hulać zawieje i zamiecie. Ziemia skostniała, a mrozy zwaliły się takie, że ptactwo martwiało w locie. Zima nastała straszna i wczesna. Jeszcze liście drżały na gałęziach, gdy ona nadleciała, przez Boreasza wściekłego pędzona. Przez długie tygodnie nie wiedziano w starym domu Gąsowskich, co się dzieje za lasami. Pani Domicela Gąsowska dogorywała, lecz nie chciała puścić ducha. Jakże jej odchodzić ze świata, nie dowiedziawszy się