Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
znaki. Przyglądałem się z zaciekawieniem tej dziwnej rozmowie. Dziewczyna także patrzyła na mnie, wreszcie powiedziała półgłosem:

- Mateczka straciła wzrok, słuch i mowę.

Zrobiło mi się głupio i starałem się nie patrzeć więcej w jej stronę.

Po pewnym czasie panienka sama zwróciła się do mnie:

- Czy mógłby mi pan pomóc odprowadzić mateczkę do powozu?

Okazało się, że siwa dama jest nie tylko ślepa, ale i sparaliżowana. We dwoje zaprowadziliśmy ją, a raczej zawlekliśmy do bramy. Stangret pomógł jej wejść do powozu. Dziewczyna podziękowała mi i szepnęła na patrząc na mnie, jak gdyby w przestrzeń:

- Piękny chłopiec...

Nie wiedziałem, czy to dotyczyło mnie
znaki. Przyglądałem się z zaciekawieniem tej dziwnej rozmowie. Dziewczyna także patrzyła na mnie, wreszcie powiedziała półgłosem:<br><br>- Mateczka straciła wzrok, słuch i mowę.<br><br>Zrobiło mi się głupio i starałem się nie patrzeć więcej w jej stronę.<br><br>Po pewnym czasie panienka sama zwróciła się do mnie:<br><br>- Czy mógłby mi pan pomóc odprowadzić mateczkę do powozu?<br><br>Okazało się, że siwa dama jest nie tylko ślepa, ale i sparaliżowana. We dwoje zaprowadziliśmy ją, a raczej zawlekliśmy do bramy. Stangret pomógł jej wejść do powozu. Dziewczyna podziękowała mi i szepnęła na patrząc na mnie, jak gdyby w przestrzeń:<br><br>- Piękny chłopiec...<br><br>Nie wiedziałem, czy to dotyczyło mnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego