wspiąłem się na kamienie i przeskoczyłem przez mur. Lecz gdy stanąłem po drugiej stronie, raptem silne ręce chwyciły moją głowę, czyjaś dłoń przycisnęła mi coś do ust. Ogarnął mnie duszący, okropny zapach, zabrakło mi tchu. Szarpnąłem się raz i drugi, ale uścisk nie ustępował. Dusząc się, chwyciłem w płuca ów mdlący zapach i wydawało mi się, że lecę gdzieś w przepaść, w czarną toń jeziora. Straciłem przytomność.<br><tit>Rozdział szósty</><br><intro>Majaczenia i rzeczywistość * niezwykłe spotkanie * wiemy, że nic nie wiemy* demaskatorska sztuka Sebastiana * propozycja pana Kuryłły * złoto, pamiętnik czy brylanty ?</><br>Nie wiem, jak długo leżałem bez świadomości. Potem zaczęły . mnie dręczyć dziwne