Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
przejściu z pokoju do kuchni wywoływała wizję wielokilometrowego marszu. Kosz na śmieci kipiał odpadkami, sterty talerzy piętrzyły się w zlewie, książka leżała otwarta na tej samej od dawna stronie, skarpetki walały się po podłodze, strzępy starej gazety żółkły w ubikacji, no i na łóżku rosła szara purchawa pościeli. Dopadała Zygmunta mdława słabość. A trzeba było się zerwać, posprzątać, załatwić to i tamto, pogadać z tym i owym. A tu kicha, kaszanka, dół. Zygmunt nie miał pretensji do świata, w takich momentach swój i tylko swój żywot uważał za bzdet kompletny.
Któregoś dnia przesiedział od rana do nocy, gapiąc się przez okno
przejściu z pokoju do kuchni wywoływała wizję wielokilometrowego marszu. Kosz na śmieci kipiał odpadkami, sterty talerzy piętrzyły się w zlewie, książka leżała otwarta na tej samej od dawna stronie, skarpetki walały się po podłodze, strzępy starej gazety żółkły w ubikacji, no i na łóżku rosła szara purchawa pościeli. Dopadała Zygmunta mdława słabość. A trzeba było się zerwać, posprzątać, załatwić to i tamto, pogadać z tym i owym. A tu kicha, kaszanka, dół. Zygmunt nie miał pretensji do świata, w takich momentach swój i tylko swój żywot uważał za bzdet kompletny.<br>Któregoś dnia przesiedział od rana do nocy, gapiąc się przez okno
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego