rozcierał je. Mężczyźni żuli suchy owczy ser, popijając go małymi łykami gorącego mleka. Ponure milczenie legło między nimi. Po nasyceniu się otarli dłońmi usta i gdy cisza zaczęła im ciążyć, najstarszy z pasterzy, siwowłosy Filon, rzucił krótko:<br>- Mów, Karposie.<br>Obcy, do którego zwrócone były te słowa, drgnął, jakby wyrwany z męczącego snu, opuścił ręce na kolana i zamruczał schrypniętym głosem: <br>- Bolą, zawsze na wiosnę tak bolą, jak wyrywane ze stawów... ciepło pomaga...<br>Potem podszedł bliżej ogniska i zaczął powoli, z trudem dobywając słów z gardła:<br>- Byłem tam... maszerowałem wśród jeńców w triumfalnym pochodzie Krassusa od Kapui do Rzymu... byłem lekko ranny