Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
odrzekł Muszkat i wbił igłę w chude, żółte ramię.

Wieczorem przyszedł profesor Zieliński, znakomity kijowski chirurg, o twarzy pospolitej, podobny do Sokratesa.

Po zbadaniu matki powiedział:

- Mogę podjąć się operacji, ale muszę pana uprzedzić: jest jedna szansa na sto... Co pan postanawia?

- Dajmy jej umrzeć w spokoju... Po co ją męczyć? - zawołała ciotka Aniela.

Ojciec nie zwracając na nią uwagi, rzekł spokojnym głosem:

- Muszę naradzić się z dziećmi, panie profesorze.

Wyszliśmy do drugiego pokoju.

- No, dzieci, decydujcie. Ja straciłem już wszelką nadzieję... - szepnął i ukrył twarz w dłoniach.

Po godzinie matka była w klinice na Małej Włodzimierskiej. Przed drzwiami sali operacyjnej
odrzekł Muszkat i wbił igłę w chude, żółte ramię.<br><br>Wieczorem przyszedł profesor Zieliński, znakomity kijowski chirurg, o twarzy pospolitej, podobny do Sokratesa.<br><br>Po zbadaniu matki powiedział:<br><br>- Mogę podjąć się operacji, ale muszę pana uprzedzić: jest jedna szansa na sto... Co pan postanawia?<br><br>- Dajmy jej umrzeć w spokoju... Po co ją męczyć? - zawołała ciotka Aniela.<br><br>Ojciec nie zwracając na nią uwagi, rzekł spokojnym głosem:<br><br>- Muszę naradzić się z dziećmi, panie profesorze.<br><br>Wyszliśmy do drugiego pokoju.<br><br>- No, dzieci, decydujcie. Ja straciłem już wszelką nadzieję... - szepnął i ukrył twarz w dłoniach.<br><br>Po godzinie matka była w klinice na Małej Włodzimierskiej. Przed drzwiami sali operacyjnej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego