jeszcze raz rzucę na nią okiem, cytując to, co napisałem w idyllicznym fragmencie mojego, wydanego przed paru laty "Autoportretu z piosenką": "Było to w kinie, podczas filmu "Żądło". Robert Redford sunął właśnie ku drzwiom, za którymi czekała go upojna noc w ramionach pewnej brunetki, kiedy w tle odezwała się zaczarowana melodyjka...Redford teraz czynił swoje w łóżku brunetki, ale ja już nie brałem w tym żywszego udziału, jako obserwator. Melodyjka wiodła mnie bowiem daleko od San Nowego Yorku, czy <br> Chicago, przez Krakowskie Przedmieście początku lat dwudziestych, ciemnozielonym powozem "wiktorią" w stronę Nowego Światu. Siedziałem między ojcem i macochą, która uśmiechała się