tym czasie dwu młodzieńców odkryło prawdę o pięknie samotnych zmagań. Przyszło im bez wielkiego trudu pogniewać się na brzydotę, skoro nie mieli na tyle hartu, aby zadać sobie trud jej usunięcia. Wprzęgnięcie samych siebie w robotę partyjną wydawało im się ograniczeniem wolności. Wolność ich stała się podobna do smutnej wolności meteorów, krążących w kosmicznej próżni... Eh, melodramat urządzam. To wszystko dlatego, że ze mną już koniec, a umierać mi się nie chce, żebyś ty, Jurku, wiedział, jak bardzo mi się nie chce.<br> Ojciec mówił powoli, głos jego szemrał nad poduszką. Dłonią, pokrytą plamami, grzebał nieporadnie po stoliku szukając.<br>fajki. Palce pieszczotliwym