Typ tekstu: Książka
Autor: Radosław Kobierski
Tytuł: Harar
Rok: 2005
nasyp, w południowym słońcu połyskiwały szyny przykute do grubych, smolnych belek podkładowych, zakreślały szeroki łuk na horyzoncie i znikały gdzieś w ciężkim, gorącym powietrzu jak w piecu hutniczym.
Leżeliśmy czasem przez kilka godzin na rozgrzanej ziemi w oczekiwaniu na popołudniowy transport z siarką. Sypał się grad żółtych form, krystalicznych i mętnych minerałów, które spadały na nasyp z przeładowanych i skorodowanych wagonów.

Największą wartość miały duże okazy, samorodki, które już z daleka jaśniały na szarym kolejowym nasypie; nagle wszyscy rzucaliśmy się w jedną stronę, przekrzykując się: mój, mój!, wyrywaliśmy sobie z rąk drogocenny skarb, który przewyższał swoją ceną złote dolarówki naszych ojców
nasyp, w południowym słońcu połyskiwały szyny przykute do grubych, smolnych belek podkładowych, zakreślały szeroki łuk na horyzoncie i znikały gdzieś w ciężkim, gorącym powietrzu jak w piecu hutniczym. <br>Leżeliśmy czasem przez kilka godzin na rozgrzanej ziemi w oczekiwaniu na popołudniowy transport z siarką. Sypał się grad żółtych form, krystalicznych i mętnych minerałów, które spadały na nasyp z przeładowanych i skorodowanych wagonów. <br><br>Największą wartość miały duże okazy, samorodki, które już z daleka jaśniały na szarym kolejowym nasypie; nagle wszyscy rzucaliśmy się w jedną stronę, przekrzykując się: mój, mój!, wyrywaliśmy sobie z rąk drogocenny skarb, który przewyższał swoją ceną złote dolarówki naszych ojców
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego