Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i rodzice mieli ze mną niemało kłopotów. Ojciec rozumnie i taktownie starał się kształtować mój przekorny charakter, nie łamiąc go i nie raniąc mojej ambicji. Rozmawiał ze mną jak z dorośłym, unikał kar, ale okazywanym mi zaufaniem nakładał na moje postępowanie hamulce silniejsze od wszelkich nakazów. Matka z czasem przejęła metody wychowawcze ojca, na jednym tylko punkcie była nieustępliwa: co wieczór o dziewiątej rozlegał się jej głos nie znoszący sprzeciwu.

- Adasiu, proszę iść spać!

Zazdrościłem Krysi, że przekroczyła już tę żelazną granicę, i zawsze wychodząc z pokoju pociągałem ją boleśnie za warkocz, żeby choć w ten sposób zohydzić jej przywilej, wynikający
i rodzice mieli ze mną niemało kłopotów. Ojciec rozumnie i taktownie starał się kształtować mój przekorny charakter, nie łamiąc go i nie raniąc mojej ambicji. Rozmawiał ze mną jak z dorośłym, unikał kar, ale okazywanym mi zaufaniem nakładał na moje postępowanie hamulce silniejsze od wszelkich nakazów. Matka z czasem przejęła metody wychowawcze ojca, na jednym tylko punkcie była nieustępliwa: co wieczór o dziewiątej rozlegał się jej głos nie znoszący sprzeciwu.<br><br>- Adasiu, proszę iść spać!<br><br>Zazdrościłem Krysi, że przekroczyła już tę żelazną granicę, i zawsze wychodząc z pokoju pociągałem ją boleśnie za warkocz, żeby choć w ten sposób zohydzić jej przywilej, wynikający
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego