matka. <br>- Z początku to ja myślał, że na toku, ale jak ja poszedł do suszarni, to i zaraz pomiarkował gdzie. Stuka, że mało nie zwali się. <br>- Okna otwarte? Pewno ptak jakiś wleciał - powiedziała spokojnie pani Romeyowa, ale Gabi poczuła, że nogi uginają się pod nią. <br>Fatalne podejrzenie opanowało ją w mgnieniu oka. <br>Rzeczywiście, z wnętrza szarzejącego wśród drzew budynku dolatywały niesamowite odgłosy. Coś pośredniego między rykiem, grzmotem, płaczem i biciem w bęben. Nie, stanowczo ptak nie mógł robić tyle hałasu. <br>Hubert bohatersko wysunął się naprzód i nie zdradzając najmniejszej trwogi otwarł drzwi budynku tak szybko, że nikt nie spostrzegł, iż otworzył