się to w jedną, to w drugą stronę. Widziałem puste pokoje, które do złudzenia przypominały pomieszczenia w moim domu - w tych samych miejscach drzwi, okna, kaflowe piece o pięknym, ciemnoczekoladowym odcieniu. Nie było mebli, łóżek, dywanów, firany od przeciągu unosiły się wysoko nad podłogą, jakby mnie stąd wyganiały. Słyszałem głos, miękki, podobny do głosu matki, ale już wyciszony, spokojny: zapomniałam, zapomniałam.<br><br>W piątkowe popołudnia wyjeżdżaliśmy do leśniczówki w Cielcu. Ojciec wcześniej wracał z pracy. Mocno przygarbiony, ponad miarę objuczony aktami procesowymi pojawiał się na rogu Koniewa i Chabrowej. Matka gotowała obiad na dwa najbliższe dni i pakowała w litrowe słoiki.<br>Zajmowaliśmy