do siennika, nakrył dłonią usta.<br>- To ja, Magwer - syknął.<br>Szarpnęła się raz jeszcze, jakby nie dotarły do niej te słowa. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w jego twarz. Dłonie, którymi go odpychała, przesunęły się po biodrach, splotły na karku mężczyzny. I to dłonie poznały Magwera. Czuł jak mięśnie kobiety miękną, jak ramiona obejmują jego szyję.<br>- To ja - powtórzył cicho.<br>Podciągnął koszulę Gorady, uniósł się na chwilę, rozpiął pas. Gorada nic jeszcze nie powiedziała, przez cienki len czuł twardniejące sutki. Zapach kobiety oszołomił go. Za długo trwała ta wyprawa, za długo...<br>Kiedy wszedł w nią po raz pierwszy, krzyknęła cicho i