Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
go po rękach, które stały
się już tak małe, jak ręce dziecka.

Pan Kleks obejmował nas serdecznie, potrząsał swoją
łysą główką i nieznacznie ocierał łzy
z oczu.

Była to bardzo wzruszająca scena, którą przez całe
życie zachowam w pamięci.

Tymczasem nadszedł wieczór. Za oknami padał śnieg
i pełno płatków śnieżnych migotało na szybach.

Pan Kleks otworzył lufcik, spojrzał w niebo i rzekł
do nas z łagodnym uśmiechem:

- No, dosyć, chłopcy, przestańcie się rozrzewniać!
Przygotowałem dla was niespodziankę wigilijną, chodźcie
ze mną na górę.

Pan Kleks lekko jak piórko wśliznął
się po poręczy, my zaś podążyliśmy za nim,
przeskakując po kilka schodków
go po rękach, które stały <br>się już tak małe, jak ręce dziecka.<br><br>Pan Kleks obejmował nas serdecznie, potrząsał swoją <br>łysą główką i nieznacznie ocierał łzy <br>z oczu.<br><br>Była to bardzo wzruszająca scena, którą przez całe <br>życie zachowam w pamięci.<br><br>Tymczasem nadszedł wieczór. Za oknami padał śnieg <br>i pełno płatków śnieżnych migotało na szybach.<br><br>Pan Kleks otworzył lufcik, spojrzał w niebo i rzekł <br>do nas z łagodnym uśmiechem:<br><br>- No, dosyć, chłopcy, przestańcie się rozrzewniać! <br>Przygotowałem dla was niespodziankę wigilijną, chodźcie <br>ze mną na górę.<br><br> Pan Kleks lekko jak piórko wśliznął <br>się po poręczy, my zaś podążyliśmy za nim, <br>przeskakując po kilka schodków
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego