go po rękach, które stały <br>się już tak małe, jak ręce dziecka.<br><br>Pan Kleks obejmował nas serdecznie, potrząsał swoją <br>łysą główką i nieznacznie ocierał łzy <br>z oczu.<br><br>Była to bardzo wzruszająca scena, którą przez całe <br>życie zachowam w pamięci.<br><br>Tymczasem nadszedł wieczór. Za oknami padał śnieg <br>i pełno płatków śnieżnych migotało na szybach.<br><br>Pan Kleks otworzył lufcik, spojrzał w niebo i rzekł <br>do nas z łagodnym uśmiechem:<br><br>- No, dosyć, chłopcy, przestańcie się rozrzewniać! <br>Przygotowałem dla was niespodziankę wigilijną, chodźcie <br>ze mną na górę.<br><br> Pan Kleks lekko jak piórko wśliznął <br>się po poręczy, my zaś podążyliśmy za nim, <br>przeskakując po kilka schodków