O co wam chodzi?<br>- Po państwu mogę nosić. Do państwa nic nie mam, ale chamy niech ta chodzą srać, gdzie wola. Smrodzą, kupy walą, a Rosocha uprzątnie. Dość.<br> Zafrasowały się obie. Sprawa była drażliwej natury. Istotnie, każdego ranka wczesnym świtem Rosocha dygał przelewający się kubeł. Skarżył się już kilkakrotnie, że milicjanci, których pełno w domu, nie powinii używać "pańskiej" komórki, że nie zachowują higieny, brudzą na deskę. Teraz zbuntował się ostatecznie.<br> - Po chamach nie będę. Państwo delikatne są i za stodołę im nie raźno. Jeszcze by wilka złapali albo co insze. Póki psów nie strzelano, tom nosił. Tera nie.<br> - Nie macie