za nią przygarbiona, wysuszona - dziadka. Milicjant stanął w progu, rozejrzał się uważnie.<br> - Zdaje mi się, że tu ktoś był - zwrócił się do dziadka.<br> - To się tylko panu komendantowi tak zdawało - odrzekł dziadek przekornie.<br>Paragon przyk1eił się do muru. Czuł jego kamienną chropowatość i wilgotny chłód. Przygotował się do ucieczki. Tymczasem milicjant westchnął ciężko.<br> - Tak, tak, dziadku -powiedział tubalnym głosem. - Widzicie, jak to z tymi strachami. Przyszliśmy tu dzisiaj i od razu duchy się przestraszyły.<br>Zanim jednak wypowiedział ostatnie słowo, w głębi murów, poza podcieniami, rozległ się piekielny jęk, jakby wszyscy potępieńcy odezwali się zgodnym chórem. Noc ożyła, zrobiło się jeszcze ciemniej