słomiance, i zapach tamtego domu - pokazała <br>głową zbocze nad nimi. <br>- Mądry pies. Wie, co dobre. Dlaczego Warcek? <br>- Nomen omen. Ale niegroźny. Nie ugryzie. Nie wypuści <br>tylko nikogo z domu, znaczy... no, gdyby ktoś wszedł, gdy <br>dziadka nie ma. Tak właśnie było z Pawłem... - zamilkła <br>gwałtownie. <br>Zesztywniał.<br>- Tak? - wyrwało mu się mimo woli. <br>Zobaczył jej zmieszaną twarz i przerażone, gotowe do <br>najprawdziwszych łez oczy. <br>- Adam! Ja... <br>- Mówiłaś coś? Przepraszam, nie słuchałem. - Tak <br>było uprzejmie i myślał, że wystarczy. Oczy miała <br>wciąż spłoszone, dodał więc: <br>- Nie słyszałem, naprawdę. <br>Uspokoiły ją nie słowa, bo były akurat nie te, ale <br>miękkość, z jaką je wypowiedział. <br>- Nie