się mu więcej z pełnym zaufaniem, będą uparte, toporne, niekomunikatywne, czasem wręcz złośliwe. Spostrzegliśmy też, że nasze rośliny doświadczalne rozpoznawały nas niezawodnie. Jeśli tylko w naszej obecności do pokoju pomiarów bioelektrycznych wchodziła podstarzała laborantka Janina, rośliny dosłownie stawały dęba. Wiedziałem dlaczego. Sam widziałem, jak w przystępie złości przypalała zapałką listki mimozy. Trzymała zapałkę najpierw niezapaloną z sadystycznym wyrazem twarzy, potem zapalała i powoli zbliżała do rośliny. Pewnie wyobrażała sobie, że przypala genitalia swojego niewiernego męża. Rośliny nigdy jej tego nie wybaczyły. <br>Co innego, jeśli wyczuły, że muszą nieco pocierpieć dla dobra doświadczenia - wtedy nie było sprawy. Z miłości do eksperymentatora potrafiły