utrzymującego się na światowych scenach. Tu, w tawernie na Place, u stóp podświetlonego Akropolu, muszę zacząć od greckiej duszy. Kobieta samotnie tańcząca sirtaki to dla mnie jej kwintesencja. A może się mylę, może za bardzo wierzę w moc muzyki, wina i literatury? Ale oto na stół wskakuje inna, tym razem młoda, dziewczyna i zaczyna tańczyć. Biesiadnicy rozsuwają naczynia, kelner zamiast wzywać ochroniarzy (jak to bywa w niektórych nudziarskich krajach) patrzy na nią z podziwem, a ona porusza się jak na scenie, przyciągając męskie spojrzenia. <br>"W każdej kobiecej postaci, młodej czy starej, pięknej czy brzydkiej, ożywała surowa, święta tajemnica twarzy bogini Afrodyty" - to