święci młodziankowie... A co jemu jest? - Rękę ma zwichniętą. I omal że się nie utopił, a jednego z nas wyratował...<br>- Taka to ryba? Patrzcie: Francuz! A czy on katolik? - Zapewne...<br>- Tutaj go kładźcie. Poduszkę pod głowę... Mam tylko jedną, ale wyborną, bo wypchaną kogucim pierzem. Tak, tak, dobrze! A ten młodzianek, kto on taki? Jego jeszcze nie widziałem mówił patrząc z życzliwym uśmiechem na Adasia.<br>- Nasz przyjaciel, proszę księdza.<br>- Ja bardzo chciałbym z księdzem proboszczem pomówić na osobności! - rzekł Adaś z powagą.<br>Ksiądz Kazuro, tak się zwał, zdumiał się odrobinę. Potem się uśmiechnął słodkim, rumianym uśmiechem <page nr=191>.<br>- Chodź ze mną, młodzianku święty