dążyć... <page nr=146> <br>Powtarzała to słowo z żarliwością, z upojeniem, jak najdroższe imię; Adam opędzał się odeń dłonią, niechętny. <br>- Dosyć już. No, więc dążyłem... Chociaż moim zdaniem człowiek na każdym miejscu może być pożyteczny i nie ma co piąć się ciągle do jakichś urojonych wyżyn... Spokojne sumienie to najwyższy szczyt. No, dobrze, mniejsza o to - zbagatelizował własną opinię, nawracał do zasadniczego tematu. - Dokądże znowu chcesz, żebym dążył teraz, kiedy tutaj robota tak pięknie się rozwija? <br>Pochylił czoło w głębokim ukłonie. <br>- A, widzisz! - poświadczyła. - "Robota pięknie się rozwija", chociaż, "nie czułeś się na siłach". Widocznie nie tak źle mieć żonę jędzę! Proponują tobie czy nie, objęcie