nie mogła się zmieścić w granicach prowidencjalizmu, stanowiła przecież wyraźną profanację Bóstwa, należała do tych „bluźnierczych uniesień", których Koźmian nie omieszka odwołać uroczyście w Odzie na upadek dumnego, gdy się okaże, że Napoleon to tylko jeden z opętanych przez nieposkromioną pychę agresorów, taki sam, jak pokonani przez niego uprzednio mocarze – „potwory natury". Okazało się więc, że w rezultacie obydwu – cesarza Francuzów i polskiego poetę – zaprowadziły na manowce pycha i arogancja, najstarsze i najcięższe grzechy rodzaju ludzkiego. W przypadku Koźmiana należy wszakże oddzielić wyraźnie owe manowce, na które zresztą raz tylko zabłądził owładnięty patriotyczną euforią, od założeń