Dojeżdżamy do Wilcannii - potwierdził Bentley, spoglądając na<br>zegarek.<br> W wieczornej ciszy donośnie rozległ się gwizd lokomotywy. Pociąg<br>zgrzytając hamulcami zatrzymał się w pobliżu zabudowań. Część<br>uczestników wyprawy pobiegła dopilnować wyładowania bagaży z wagonu<br>towarowego. Tomek tymczasem rozglądał się po małej, niemal pustej<br>stacyjce. Na peronie znajdowało się zaledwie kilku chudych, mocno<br>opalonych mężczyzn, ubranych w spodnie wpuszczone w długie buty,<br>kolorowe koszule i miękkie, pilśniowe kapelusze z szerokimi kresami.<br> Niezbyt wysoki, szczupły mężczyzna zbliżył się do Bentleya. Jego małą<br>głowę pokrywały połyskliwe, czarne włosy. Niskie czoło, szeroko<br>rozstawione ciemne oczy, spłaszczony nos o mocno rozdętych nozdrzach,<br>wydatne kości policzkowe, a nade