Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
w przedsionku, powiódł uważnym spojrzeniem po kobiecych twarzach. - Gdyby od razu zaczął strzelać, a mnie coś się stało, wyskakujcie i wiejcie. Ta dziura to pewna śmierć, kiedy już przestanie być tajna. Słyszysz, Baśka? Masz go zostawić i uciekać.
Skinęła głową. Nakarmił tetetkę nowym magazynkiem, wepchnął lufą za spodnie i zaczął mocować się z włazem.
Poświęcił minutę na jego otwarcie.
Na zewnątrz przywitał go widok pustych zarośli.
- Chyba czysto - rzucił za siebie. Wystarczył szept: Iza niemal ocierała się o jego buty.
Dolinka - miejscami bardziej parów o stromych zboczach - oddzielała dwie połacie lasu. Między pierwszymi drzewami a porastającą brzegi olszyną było sporo wolnej od
w przedsionku, powiódł uważnym spojrzeniem po kobiecych twarzach. - Gdyby od razu zaczął strzelać, a mnie coś się stało, wyskakujcie i wiejcie. Ta dziura to pewna śmierć, kiedy już przestanie być tajna. Słyszysz, Baśka? Masz go zostawić i uciekać.<br>Skinęła głową. Nakarmił tetetkę nowym magazynkiem, wepchnął lufą za spodnie i zaczął mocować się z włazem.<br>Poświęcił minutę na jego otwarcie.<br>Na zewnątrz przywitał go widok pustych zarośli.<br>- Chyba czysto - rzucił za siebie. Wystarczył szept: Iza niemal ocierała się o jego buty.<br>Dolinka - miejscami bardziej parów o stromych zboczach - oddzielała dwie połacie lasu. Między pierwszymi drzewami a porastającą brzegi olszyną było sporo wolnej od
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego