ambicji, przeważnie wygrywa - rzucam na ślepo, wolę patrzeć na nią, jak w dramatycznym skupieniu zaklina mój kamyk by nie trafił, lub kreśli palcem na piasku, przed swą drużyną szybkie magiczne x.<br>Zna podwodną skałę, dość daleko od brzegu, namówiła mnie, bym z nią popłynął, ubezpieczała dyskretnie moje mozolne i niepewne mocowanie się z morzem, sama pływa jak wesoły delfin.<br>Nie odpoczęła na tej skałce, nurkując raz za razem i wydobywając, by mnie zabawić, małże i muszle najdziwniejszych kształtów - - widziałem poprzez migotliwą karnację wody jej złote gibkie ciało w fantastycznych i groteskowych odkształceniach, to spowite w pręgi ulotnych tęcz to rozedrgane jak śruba