już oczyszczeni, natychmiast rodziła się we mnie podejrzliwość, a później złość, że nikt mnie nie rozumie, że jestem absolutnie sam. Ta złość przeradzała się w poczucie winy, później w strach, że jestem nikim. <br>Za jednym zamachem traciłem wszystko, zamiast może pozwolić innym żyć bez siebie, gorączkowo poszukiwałem kolejnej rzeczy, która mogłaby ich olśnić, oczarować, przywrócić mi dawne miejsce w ich życiu, w ich hierarchii ważności. Koło się zamykało.<br>Wcześniej tego nie dostrzegałem, najważniejsze było, że jestem, najgorsze, że mogłem przestać być, ot tak, po prostu jak światło po wyłączeniu kontaktu. Dopiero w izolatce, w której według wszelkich praw logiki powinienem jeszcze