jak z ptasiego skrzydła, ostatnia kropla wody.<br> Wysuszeni, rozgrzani bieganiną, ubieraliśmy się powoli, pomagając sobie nawzajem.<br> W owsie odszukałem koszyk i akacjową łupkę.<br> Podałem dłoń dziewczynie, podrywając ją z ziemi.<br> I obejmując jej barki, prowadziłem do domu.<br> <page nr=48><br> Ale ona, przypomniawszy sobie nagle, że koszyk jest pusty, przystanęła i poczęła mnie molestować, żebyśmy wrócili do dziadkowego sadu i natargali jabłek.<br> Potrzebne jej były, bo pojutrze, w niedzielę, jest festyn, a ona obiecała dziewczętom, że na ten festyn upiecze kołacz z jabłkami.<br> Zawróciliśmy więc do sadu i idąc pod nim niemal na bałyku, gdyż niektóre jabłonki były karłowate, odszukaliśmy złote renety.<br> Rosły tuż