nie uprzątnę, z drugiej strony jednak... No dobrze, tradycja jest dla ludzi, a nie ludzie dla tradycji.<br>Nie do końca wierzę w takie deklaracje, wygłoszone blaszanym głosikiem nałogowca, postanowiłem więc działać: jeszcze tego samego wieczoru zabrałem żonę do kina na horror, w którym krwiożerczy duch siedział w kuchennych szafkach i mordował każdego, kto chciałby tam posprzątać.<br>Cztery dni przed Wigilią urządziłem dla niej zabawę w podchody pod hipermarketem - ona do mnie podchodziła z siatami pełnymi zakupów, by mi je wręczyć, a ja uciekałem, byle dalej. Kiedy wieczorem dotarliśmy do domu, była nieżywa, ale i tak zdołała wytrzeć półkę w łazience i