Zosia, która twierdziła, że gospodarskie zajęcia wpływają na nią uspokajająco, kończyła przygotowywać spóźniony obiad. Paweł nakrywał do stołu.<br>- Ja nie wiem, czy z tym obiadem to dobrze - powiedział do mnie półgłosem. - Śniadanie nam się jakoś upiekło, ale ja się trochę boję jeść to wszystko.<br>- Naprawdę myślisz, że to twoja matka morduje? - zainteresowałam się gwałtownie też półgłosem.<br>- Nie, nie to. Ale ktoś mógł czegoś dosypać. Nie wiem, z czego jest ten obiad...<br>Zajrzałam do garnków za plecami Zosi.<br>- Kartofle chyba w porządku - szepnęłam. - Kukurydza była z puszki, ryba mrożona, zresztą kupiłyśmy ją dzisiaj własnoręcznie, razem z sałatą.<br>- Pomidory! Było w winogronach, może