pracy, musi dokończyć tłumaczenie i zawieźć do redakcji. Nawet to jej się udało, znalazła pracę, do której nie musi wychodzić częściej niż raz na kilka dni, a i te wyjścia nie są straszne, nic nie jest straszne, ledwie pamięta, że kiedyś było, niemal zapomniała o dawnej sobie, co może łączyć motyla z poczwarką, zamknęła szczelnie drzwi prowadzące do poplątanych korytarzy, w kilku najbliższych wyjścia zburzyła ściany, tworząc salon tak przestronny, że ledwie mieści się w jej głowie. Najtrudniej było z oknami, ale i te udało jej się wybić i wpuścić promienie słońca, we dnie i w nocy oświetlające fotel, na którym