sobie w wiosce ofiary, które im się naraziły, że stąd bierze się powolna śmierć i napęczniałe brzuchy.<br> Wolałbym się nie wdawać w jałowe rozważania, nie mając rozeznania na miejscu. Z samolotu, który po przelocie z dalekiej Manili podchodzi do lądowania w Taclobal, wioski, w których śledziłem przebieg tragedii, wyglądają jak mozaika morza, pól, rzek i dróg poprzetykana czarnym spoiwem bagien. Dzieje tych wiosek giną w mrokach niepamięci, ale powstały pewnie "pod dzwonem". Tak obrazowo określano skupiska powstałe we wczesnym okresie kolonizacji hiszpańskiej, kiedy nieliczni księża woleli mieć blisko siebie swe świeżo upieczone owieczki, a więc nawoływali je do porzucenia dawnych domostw