Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Pojuuze też mam dzień katorżny.
- Co się odwlecze, to nie uciecze - powiedziałem. - Miejmy nadzieję.
Kiedy się tak rozgadał o swoim Rzymie, rozpią1 sweter. Teraz zapiął gó z powrotem.
-Najgorsze te comitivy - powiedział. - Zbieranina od sasa do lasa. Tu kupiec, a obok fryzjer, a koło niego nauczy cielka ludowa, jednym słowem mozaika. Różny poziom,
różne zainteresowania. Ciężko wtedy oprowadzać. Kołacja skończyła się. Krzesło oparte o stół nadal pozostawało nie zajęte. Pani Kozicka od początku do końca kolacji nie obdarzyła ani wuja i ciotki, ani mnie spojrzeniem czy słowem. Wstałiśmy.
-Może do mnie na papierosa? - zaproponował pan Szumowski.
- Miałeś nie palić - pokręciła głową
Pojuuze też mam dzień katorżny.<br>- Co się odwlecze, to nie uciecze - powiedziałem. - Miejmy nadzieję.<br>Kiedy się tak rozgadał o swoim Rzymie, rozpią1 sweter. Teraz zapiął gó z powrotem.<br>-Najgorsze te comitivy - powiedział. - Zbieranina od sasa do lasa. Tu kupiec, a obok fryzjer, a koło niego nauczy cielka ludowa, jednym słowem mozaika. Różny poziom,<br>różne zainteresowania. Ciężko wtedy oprowadzać. Kołacja skończyła się. Krzesło oparte o stół nadal pozostawało nie zajęte. Pani Kozicka od początku do końca kolacji nie obdarzyła ani wuja i ciotki, ani mnie spojrzeniem czy słowem. Wstałiśmy.<br>-Może do mnie na papierosa? - zaproponował pan Szumowski.<br>- Miałeś nie palić - pokręciła głową
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego