Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
a tam, śliną to obrzydliwe, brzydzisz się własnej
śliny? nie bądź głupia... coś ty.

Słońce pada na miedź, pod wpływem jego promieni
wypolerowana płaszczyzna z czerwonej
robi się złota, matowe są tylko wygrawerowane
litery na dnie, zaśniedziałe jaszczurczą
jadowitą zielenią, Martell 1715-1915, co to
znaczy, pyta Pająk, nie wiem, może nazwisko
jakiegoś uczonego, taa, akurat uczonego
na popielniczce, puknij się, zapytam ojca, on
na pewno będzie wiedział; można te litery wyczyścić
spinką, mówi Pająk, po co czyścić, jak mają taki
ładny kolor, ale to trucizna, ojej, zaraz trucizna,
tyle co za paznokciem, przecież nikt tego nie będzie
lizał, mówi Szprycha
a tam, śliną to obrzydliwe, brzydzisz się własnej <br>śliny? nie bądź głupia... coś ty.<br><br>Słońce pada na miedź, pod wpływem jego promieni <br>wypolerowana płaszczyzna z czerwonej <br>robi się złota, matowe są tylko wygrawerowane <br>litery na dnie, zaśniedziałe jaszczurczą <br>jadowitą zielenią, Martell 1715-1915, co to <br>znaczy, pyta Pająk, nie wiem, może nazwisko <br>jakiegoś uczonego, taa, akurat uczonego <br>na popielniczce, puknij się, zapytam ojca, on <br>na pewno będzie wiedział; można te litery wyczyścić <br>spinką, mówi Pająk, po co czyścić, jak mają taki <br>ładny kolor, ale to trucizna, ojej, zaraz trucizna, <br>tyle co za paznokciem, przecież nikt tego nie będzie <br>lizał, mówi Szprycha
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego