Wspinaczka zaczęła się za St. Vinzenz i tutaj pierwszy raz skręciłem w złą stronę. Za Winklem (przysięgam, taka tablica stała przy szosie - Winkl) dałem w lewo, wpadłem w poślizg, zadziałał ABS, wyrównałem i prułem dalej 70-ką, nie wiedząc, że coraz bardziej oddalam się od Hochalpenstrasse. Światła reflektorów wydobyły z mroku ośnieżony drogowskaz, który jak dobry duszek Caspar pogroził mi palcem i kazał zawrócić. Cofnąłem do Winkla, pojechałem w lewo, droga stanęła nagle dęba i wyglądało na to, że albo samochód się podda i staniemy na drodze, albo wpadniemy do rowu. Weronika siedziała spięta z twarzą podpartą pięściami, usiłując przebić wzrokiem