Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
drugi właściciel wybrał się na zakupy, nieświadomie zostawiając wolną rękę mnie i mojemu namiętnemu kochankowi. Poszłam w ślad za tym ostatnim na tyły sklepu - zaciągnął mnie do chłodni na mięso. Było tam zimno jak diabli, ale, jak sądzę, ta dziwaczna sceneria podziałała na niego jak afrodyzjak. Właśnie półleżałam na jakimś mrożonym połciu bekonu - to nie żart - a mój szef przygotowywał się do decydującego ataku, gdy ujrzałam mojego drugiego szefa stojącego w drzwiach z wyrazem bezgranicznego zdumienia na twarzy. Mało się nie spaliłam ze wstydu. Szybko opuściłam fartuch i skryłam się za stertą wędlin, póki zbulwersowany przełożony nie wyszedł. Na tym skończył
drugi właściciel wybrał się na zakupy, nieświadomie zostawiając wolną rękę mnie i mojemu namiętnemu kochankowi. Poszłam w ślad za tym ostatnim na tyły sklepu - zaciągnął mnie do chłodni na mięso. Było tam zimno jak diabli, ale, jak sądzę, ta dziwaczna sceneria podziałała na niego jak afrodyzjak. Właśnie półleżałam na jakimś mrożonym połciu bekonu - to nie żart - a mój szef przygotowywał się do decydującego ataku, gdy ujrzałam mojego drugiego szefa stojącego w drzwiach z wyrazem bezgranicznego zdumienia na twarzy. Mało się nie spaliłam ze wstydu. Szybko opuściłam fartuch i skryłam się za stertą wędlin, póki zbulwersowany przełożony nie wyszedł. Na tym skończył
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego