do wyśmienitej, chyba już z pięćdziesięcioletniej instruktorki tańca, no tak, przecież zaczynała jeszcze w latach siedemdziesiątych, w Studiu 2. Renatka w odpowiedzi posyła mi branżowy uśmiech, sugerujący sypialniane związki między nami. Na myśl o tym twarz mimowolnie wygina się w szyderczo-melancholijnym grymasie, a ona, biorąc to za dobry znak, mruga serdecznie, kocio, obojgiem mocno na niebiesko pomalowanych oczu.<br>Przede mną w nieco zakurzonej sali prób w podwarszawskiej miejscowości dwadzieścia finalistek konkursu ćwiczy układy taneczne. Wygląda to oczywiście żałośnie. Dziewczyny ubrane w zgrzebne stroje gimnastyczne, w większości nieumalowane, są dopiero na początku przygotowań do finałowego występu w Sali Kongresowej, więc nie