Niech wam, moje wy drobiażdżki, w śmierci się poszczęści!''<br><br>Rozrzuciła go podzielnie we sprzeczne krainy:<br>"Niechaj Bóg was pouzbiera, ludzkie omieciny!''<br><br>Same chciały się uciułać w kształt wielce bywały,<br>Jeno znaleźć siebie w świecie wzajem nie umiały.<br><br>Zaczęło się od mrugania ległych w kurzu powiek -<br>Nie wiadomo, kto w nich mrugał, ale już nie człowiek!<br><br>Głowa, dudniąc, mknie po grobli, szukająca karku,<br>Jak ta dynia, gdy się dłoniom umknie na jarmarku.<br><br>Piersią, sobie przywłaszczoną, jar grabieżczo dyszy,<br>Uchem, wbiegłym na wierzchołek, wierzba coś tam słyszy!<br><br>Oczy, wzajem rozłączone, tleją bez połysku,<br>Jedno brzęczy w pajęczynie, drugie śpi w mrowisku.<br><br>Jedna noga