połowy nieba<br>Sięgały przed nim wzgórza jak zwieszony kilim,<br>w <orig>roślinowych</> barwikach jesiennie kwitnący...<br>Dniestr, płytki i zaspany, czołgał się powolnie,<br>Dzieląc polską tragedię od rumuńskiej ciszy.<br>W górze, wśród chmur, monastyr był jak kępa dzwonków...<br><br>O świcie - słońca widać nie było w parowie,<br>Aż o dziewiątej - z dumą brało mur przeszkody,<br>Jak złoty koń o skoku zwolnionym, rozwianym...<br>Przejaśniały się nagle wód ślimacze prądy,<br>Zwalniając krok do reszty. Z drzew olśnione liście<br>Na wiatr padały, w nurty niosąc się graniczne<br>I na ziemię sąsiedzką. W ogródkach nad rzeką<br>Rozsypały się róże - przekwitała Polska.<br><br>Pensjonat "Ariadna" był ostatnim punktem<br>Mojego zamieszkania