Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
ja tu jestem gospodarzem.
Przepuścił Stacha i szturchając go w plecy wielkim kluczem, przeprowadził wzdłuż korytarza na plac. Leżały tu, prażąc się w słońcu, deski sosnowe, ułożone w wielkich stosach. Terpentynowy zapach aż kręci w nosie. Spodobało się to Stachowi: pachnie i często wokół i budynek warsztatu swojski nie żadna murowana, zimna budowla, lecz poczciwa szopa drewniana, wypuczona od wewnątrz, rozsiadła szeroko, kryta papą. W końcu podwórka stał gołębnik i ustęp.
Stary pchnął oszklone drzwi i weszli do wnętrza. Przy pierwszym warsztacie na lewo od wejścia stał nagi do pasa, olbrzymi człowiek przewiązany parcianym fartuchem. Gniótł dnem butelki siemię lniane dla
ja tu jestem gospodarzem.<br>Przepuścił Stacha i szturchając go w plecy wielkim kluczem, przeprowadził wzdłuż korytarza na plac. Leżały tu, prażąc się w słońcu, deski sosnowe, ułożone w wielkich stosach. Terpentynowy zapach aż kręci w nosie. Spodobało się to Stachowi: pachnie i często wokół i budynek warsztatu swojski nie żadna murowana, zimna budowla, lecz poczciwa szopa drewniana, wypuczona od wewnątrz, rozsiadła szeroko, kryta papą. W końcu podwórka stał gołębnik i ustęp.<br>Stary pchnął oszklone drzwi i weszli do wnętrza. Przy pierwszym warsztacie na lewo od wejścia stał nagi do pasa, olbrzymi człowiek przewiązany parcianym fartuchem. Gniótł dnem butelki siemię lniane dla
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego