walcząc z ciężarem swego ciała i jego nieprzepartą ochotą nadziania się na któryś z prętów.<br>Zeskoczył na trawnik i pognał w stronę domu. Minął garaże, zatrzymał się przy narożniku i dopiero wtedy machnął lufą wista w jej kierunku. Podbiegła drobnymi kroczkami, co wyglądało trochę śmiesznie, ale gwarantowało utrzymywanie okien na muszce.<br>- Dzwoń do Dopierały. Ma broń? - Kiwnęła głową. - Powiedz, że wchodzimy. Niech nas osłania, ale nie zastrzeli.<br>- Ma wezwać policję? - Kiernacki zawahał się, po czym pokręcił głową. Nie skomentowała, nawet wyrazem twarzy. Nagle, nie wiedzieć kiedy, zrobiła się nieludzko rzeczowa. Wybrała numer i, niemal cytując Kiernackiego, poinstruowała kaprala.<br>Ostrożnie, nie wchodząc