zaprzęgiem, o wiele bardziej niż dziś premier, który ma kierować państwem, wyjąwszy pana kanclerza1 . <br>"Badtku, prosimy! Pokaż nam powóz, którym mamy jechać!". W wysprzątanej powozowni pachnącej doskonałą skórą stacjonowały wszystkie wozy, w lecie na podwyższeniu na deskach stały sanie. O ścianę oparte były dyszle, obok drzwi drągi, albo dźwignie do mycia i smarowania wozów, koła i reszta potrzebnych sprzętów. Zupełnie z tyłu, w rogu, stały bryczki przykryte białymi płachtami. Tak otulone były istnym uosobieniem podróży z jej wszystkimi interesującymi, a wciąż nieodgadnionymi przeżyciami. <br>"Badtku! Prosimy, daj nam wsiąść!" "Nie! Nie! Toż to nonsens! Dzień przed wyjazdem powóz zajedzie przed drzwi, do