paru kilometrach trafia się na posterunki serbskie. Okoliczne wzgórza i lasy znakomicie nadają się do prowadzenia wojny podjazdowej, w czym celują obie strony. Zatrzymujemy się przed posterunkiem, na czymś w rodzaju parkingu. Nie jest źle, w pobliskich ruinach, gęsto upstrzonych ludzkimi odchodami, jest również hydrant. Nieliczni odważni decydują się na mycie w lodowatej wodzie. Lepiej zrobić zapas - nigdy nie wiadomo, czy tam, gdzie spędzisz następną noc, woda będzie akurat pod ręką. Zmierzch zapada szybko, koło piątej, szybko też pojawiają się gwiazdy. Do konwoju dołącza Izet, muzułmański przewodnik, zamieszkały w Pazariciu, który będzie nam towarzyszył w drodze do Sarajewa. "Wielkie ryzyko" mówi