i nie zapłacić za nią, jeżeli jest ona zimna, nieświeża,<br>zanieczyszczona albo posiada niewłaściwy smak. Reklamacje jednak uwzględnia<br>się tylko wtedy, gdy konsument zjadł nie więcej niż dwadzieścia procent.<br>Jasne? Jasne. Toteż gdy zamówisz sobie, szary człowieku, porcję bigosu i<br>dopiero po zjedzeniu połowy zauważysz na spodzie karalucha albo zdechłą<br>mysz, o reklamacji nie ma już mowy. Płać i ciesz się, że nie połknąłeś<br>gwoździa, bo prawo dwudziestu procent w tym wypadku byłoby górą.<br><br>Najsprytniejszy jest jednak paragraf, który powiada, że konsumentowi w<br>stanie nietrzeźwym prawo reklamacji w ogóle nie przysługuje. To już jest<br>rzeczywiście clou, czyli gwóźdź wszystkiego. Co za