określić jako walenie głową w mur.<br>Trudno wyobrazić sobie lepszą posadę niż radcy handlowego. "Przeżyłem" trzech radców - ludzi skądinąd inteligentnych, kompetentnych, władających językiem hiszpańskim. Żaden prochu nie wymyślił, nie wystąpił z ciekawym pomysłem, o nic nie walczył, do niczego nie był zmuszony przez Warszawę; wszyscy trzej byli urzędnikami, "śledzili, informowali na bieżąco, co kwartał i co rok", odpowiadali na zapytania, przesyłali faksy, chodzili na targi i niewiele z tego wynikało. Centrala milczała. O ile w innych sprawach - politycznych czy kulturalnych - czuło się jakieś kierownictwo, o tyle w sprawie najważniejszej - gospodarki - panowało głuche milczenie.<br>W tej sytuacji działaliśmy po omacku, imając się