książek, i upoważniony przez bibliotekarkę, młodą panią o siwych włosach i ujmującej twarzy, chodziłem między regałami i pod literą C znalazłem nie jedną, ale wiele książek Josepha Conrada: i Almayer's Folly, i Lord Jim, i Typhoo, i Victory... i wyjąłem Victory, bo rozumiałem, że to znaczy Zwycięstwo, i otworzyłem książkę na chybił trafił, ale pojmowałem tylko pojedyncze słowa, bo wprawdzie uczono nas angielskiego w Esfahanie, ale starczyło tego jedynie na odtworzenie strzępów kilku zdań... na szczęście przyszła mi niespodziewanie z pomocą siwowłosa pani bibliotekarka, która widząc, a raczej domyślając się, że chyba nie najlepiej radzę sobie z oryginałem, podała mi polski