rzeką, cierpliwie odpowiadał na pytania małej dziewczynki, która w poszukiwaniu kwiatków dotarła do nas, siedzących na trawie.<br>Patrzyłam z niechęcią, jak dotyka jej małych rączek, jak uśmiecha się sadowiąc ją sobie na kolanach. Z udaną obojętnością pytałam: - Czy bardzo lubisz dzieci? - 0 tak - odpowiadał - przypominają zwierzęta.<br>Jego porównanie pocieszyło mnie na chwilę, wkrótce jednak przypomniałam sobie, że on równie mocno lubi zwierzęta, i że zapewne miał na myśli bezradność i przywiązanie dzieci przyrównując je do zwierząt.<br>Milkłam, wysuwałam ręce z jego rąk i zamykałam oczy, żeby zasklepić się w bolesnej kontemplacji. Odgadywał moją samotność i przychodził natychmiast, ciepłymi ustami wygładzał pionowe zmarszczki