prowadził wóz Rohana, obdarzony bardzo bystrym wzrokiem, twierdził, że te "dymki" wyglądają jak rój małych owadów.<br>Rohan stawał się już trochę niespokojny, wędrówka bowiem trwała dłużej, niż się tego spodziewał, a wciąż nie było widać końca krętego wąwozu. Można było za to jechać szybciej, bo znikły spotykane poprzednio spiętrzenia głazów na dnie potoku, który przestał już prawie istnieć, ukryty głęboko pod piargami, i tylko kiedy maszyny przystawały, w zaległej ciszy słychać było nikły szmer niewidzialnej wody.<br>Za kolejnym zakrętem ukazała się brama skalna, ciaśniejsza niż tamte. Po dokonaniu namiarów technicy stwierdzili, że nie można przejechać przez nią z włączonym polem siłowym. Jak